niedziela, 25 sierpnia 2019

DLACZEGO NIE KANDYDUJĘ W NAJBLIŻSZYCH WYBORACH PARLAMENTARNYCH?

List otwarty do Włodzimierza Czarzastego

Szanowny Kolego Przewodniczący,

W ostatnich dniach otrzymuję wiele pytań  -bezpośrednich, telefonicznych oraz mailowych sprowadzających się do tego czy kandyduję w wyborach do Sejmu i Senatu 13 października br.? Odpowiadam otwarcie i ze smutkiem, że chyba nie, ponieważ - ku memu zaskoczeniu i mimo poparcia ze strony struktur SLD na Warmii i Mazurach (m.in. w Olsztynie, Kętrzynie, Szczytnie, Elblągu i Ostródzie) - moje nazwisko nie znalazło się dotąd na listach kandydatów.

Zachowując skromność (choć pamiętam o celnej frazie austriackiej pisarki Marie von Ebner Eschenbach, że „uświadomiona skromność przestaje być skromnością”) pragnę zauważyć, iż jestem jedynym przedstawicielem lewicy (a w ogóle jedną z dwóch osób w Polsce), który dotychczas we wszystkich OŚMIU demokratycznych wyborach do Sejmu-poczynając od roku 1991- uzyskiwał liczbę głosów niezbędną do zdobycia mandatu posła. Zawsze na Warmii i Mazurach. W ostatnich wyborach w 2015r. nie mogłem jednak tego mandatu objąć ponieważ Zjednoczona Lewica nie przekroczyła wymaganego progu 8%. Sam przy tym otrzymałem tyle głosów na liście ZL w Olsztynie ile pozostałe na niej osoby razem wzięte, z których część teraz też ma kandydować  na czołowych miejscach.

To nie czas, by pisać o własnych dokonaniach, bowiem zawsze można było zrobić więcej. Wspomnę jedynie o pracy w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego, wieloletnim zaangażowaniu w działalność Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Strasburgu, czy o udziale w głównych negocjacjach ws. akcesji Polski do Unii Europejskiej. Od dawna wyrażałem gotowość kandydowania także w tych wyborach-albo w okręgu 35 (Olsztyn) albo 34 (Elbląg) i to z dowolnego miejsca na liście Lewicy. To niezbyt duże okręgi (odpowiednio 10 i 8 mandatów), w których bardzo trudno o sukces. Zawsze przy tym, tak w SdRP, jak i w SLD, zachowywałem się bardzo lojalnie wobec własnej formacji.

Szanowny Włodzimierzu,

Szczerze mówiąc nie pojmuję dość arbitralnie podjętej decyzji uniemożliwiającej mi udział w wyborach i uważam ją za błędną To głosujący ostatecznie decydują, a ich wyrok będzie ostateczny. Skoro panuje  niemal powszechna zgoda, że zbliżające się wybory są najważniejsze dla Polski od 30 lat, to musi  bezwzględnie obowiązywać zasada: ”wszystkie ręce na pokład”. W naszych rozmowach usłyszałem głównie kierowany do mnie argument ”Czas na zmiany”. Tak - te zmiany już zachodzą: powstał nowy, trójczłonowy blok Lewicy trójpokoleniowej, a dopiero co przyjęto na Konwencji  ciekawy i śmiały program.

Ale finalnie, przy urnie, liczy się siła przyciągania głosów przez poszczególnych kandydatów. I wszyscy, którzy nią dysponują powinni być wykorzystani - bez kombinowania kto komu na liście może „zaszkodzić”. Dlatego postawiłem się do dyspozycji jako przedstawiciel pierwszego pokolenia.

Z życzeniami wspólnego sukcesu

Prof. dr hab. Tadeusz Iwiński       

Warszawa 25 VIII 2019

niedziela, 18 sierpnia 2019

STALOWA WOLA - BASTION PIS

W tym 60-tys. mieście, trzecim co do wielkości na Podkarpaciu i w ogóle największym w jakim rządzi PiS,odbył się dziś ostatni przed wyborami piknik rodzinny tej partii. Przy dużej frekwencji, dobrze zorganizowany - z udziałem prezesa Kaczyńskiego, szefa rządu, który wyraźnie polubił wystąpienia wiecowe, oraz byłej premier Szydło.

Mówcy chwalili dokonania minionych 4 lat, a także dziękowano metropolicie krakowskiemu, abp. Jędraszewskiemu za "obronę rodziny i Kościoła". Potwierdza się więc ostatecznie, iż atak na rzekomą ideologię i środowiska  LGBT będzie do końca trwałym elementem kampanii polskiej nacjonalistycznej prawicy. Oznacza to, że  w istocie mamy do czynienia z naruszaniem art. 32 Konstytucji RP stwierdzającym, iż "nikt nie może być dyskryminowany w  życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny".

PiS oficjalnie akcentuje skromność, a nawet pokorę, ale z wygłoszonych wystąpień przebijał nieskrywany triumfalizm. Morawiecki mówił przecież nie tylko  o perspektywie rządów  w ciągu najbliższych 4 lat, ale kolejnych 8,12 itd.! Warto zatem pamiętać, iż TRIUMFALIZM pogrążył wiele partii. Także w Polsce w ciągu minionych trzech dekad i to partii nader różnych orientacji, m.in. dlatego, że - jak pisał Johann Wolfgang Goethe: "Największe trudności znajdują się tam, gdzie ich nie szukamy". A sama Stalowa Wola przeżywa kłopoty. Od kilku lat zmniejsza się liczba mieszkańców, choć jeszcze dekadę temu liczono na rychłą perspektywę osiągnięcia 70 tys. Problemy mają też niektóre zakłady przemysłu ciężkiego.

czwartek, 15 sierpnia 2019

KONTROWERSJE WOKÓŁ STANU POLSKIEJ ARMII

W związku z setną rocznicą wybuchu I Powstania Śląskiego główne obchody Święta Wojska Polskiego i tradycyjna defilada odbyły się w w tym roku w Katowicach. To zawsze ważne wydarzenie przyciągające mnóstwo widzów. Od razu rodzą się wątpliwości - dlaczego w ub.r., w rocznicę JEDYNEG0 ZWYCIĘSKIEGO POLSKIEGO POWSTANIA - Wielkopolskiego - analogicznych wydarzeń nie zorganizowano w Poznaniu?

Ale z pewnością, w sytuacji wzrostu rozmaitych zagrożeń ważniejsza jest dyskusja nt. stanu naszej armii. Oficjalny przekaz jest optymistyczny. Ale różnych wątpliwości i krytyki nie brakuje. Np. już jakiś czas temu gen. Tomasz Drewniak oceniał, iż w razie wojny z przeciwnikiem ze Wschodu polskie lotnictwo może wytrzymać zaledwie kilka godzin. Z kolei gen. broni, dr Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, wielokrotnie akcentował, że nie dysponujemy nowymi zdolnościami bojowymi. Oficjalny przekaz jest raczej optymistyczny, ale np. szamotanina z zakupami sprzętu wojskowego, m.in. z Francji, za rządów w MON min. Macierewicza, pogłębiła tylko niezadowalający stan rzeczy.

Eksperci oceniają, że bodaj najgorsza sytuacja utrzymuje się w Marynarce Wojennej, zaś najlepsza-w Wojskach Specjalnych. Lotnictwo dysponuje 48 samolotami F16, ale ponoć przynajmniej część z nich nie nadaje się do lotów. Ponadto, podobnie jak w policji, w armii jest też ok. 5 tys. wakatów. Choć jesteśmy jednym z zaledwie 6 państw NATO, które na obronę przeznaczają ponad wymagane  2% PKB, ale w tej kwocie mieszczą się (skądinąd potrzebne) stosunkowo niedawno kupione, samoloty dla VIP-ów.
Tak czy inaczej w tym obszarze pozostaje wciąż bardzo dużo do zrobienia oraz do wyjaśnienia.

TUNEZJA - UDANY MODEL DEMOKRACJI

W wielu państwach świata widoczny jest pogłębiający się spór między klasycznym modelem demokracji liberalnej a nowym autorytaryzmem. Chodzi nie tylko o Europę - Węgry, Polska, Włochy, leżąca na granicy dwóch kontynentów Turcja, ale też m.in. Rosja, Chiny, Brazylia, Wenezuela. Elementy tego procesu widoczne są nawet w Stanach Zjednoczonych.

Niewiele jest przykładów odwrotnych, gdzie demokracja liberalna wyraźnie bierze lub wzięła górę. Nieco paradoksalnie swoistym tego modelem może być znana wielu Polakom z wyjazdów turystycznych 12-milionowa Tunezja. To od tego kraju zaczęła się "arabska wiosna" w styczniu 2011r. i de facto tylko tam przetrwała, zaś najtragiczniej przekształciła się ona w krwawą wojnę domową z czynnym udziałem wielkich mocarstw (Rosja i USA) oraz mocarstw regionalnych (Turcja) - w Syrii. 
 
Ponad 8 lat temu obalony został prezydent Ben Ali rządzący w latach 1987-2011, który - co ciekawe - przez kilka lat pełnił funkcję ambasadora Tunezji w Warszawie. Do dziś żyje w stolicy Arabii Saudyjskiej Rijadzie, a  ostatnio (niezbyt realistycznie) zapowiedział powrót do Tunisu. Niedawno zmarł w wieku 92 lat pierwszy demokratycznie wybrany prezydent Tunezji Beji Caid Essebsi, stąd wcześniejsze wybory głowy państwa (5 września). A jeszcze w tym roku odbędą się też regularne wybory parlamentarne; zgodnie z konstytucją z 2014r. kraj jest republiką parlamentarną.

Oznaką demokracji jest np. fakt, iż do wyborów prezydenckich zgłosiło się aż 97 kandydatów! Ostatecznie zarejestrowano 26, w tym obecnego, młodego premiera Yussufa Shaheda (43 l.). Stabilność polityczna wynika z zawartego między głównymi partiami politycznymi (w tym islamistycznymi) swoistego "kompromisu historycznego". Stąd koalicyjny rząd  gwarantuje tę stabilność. Naturalnie, iż Tunezja, żyjąca głównie z rolnictwa oraz turystyki, nie jest rajem i ma swoje problemu finansowe (pewna deprecjacja dinara) oraz gospodarcza. Ale mimo to wyróżnia się korzystnie na tle Bliskiego Wschodu oraz Afryki.

wtorek, 13 sierpnia 2019

BURZLIWE PROTESTY W HONGKONGU I SPOKÓJ W MAKAU

Oba te terytoria, które miałem okazję odwiedzać, gdy należały jeszcze odpowiednio do Wielkiej Brytanii i Portugalii, należą do najciekawszych miejsc na  świecie. Oddalone od siebie o 60 km, położone u ujścia Rzeki Perłowej, nad Morzem Południowochińskim, od końca XX stulecia są Specjalnymi Regionami Autonomicznymi Chin. W pewnym sensie, podobnie jak w przypadku Tajwanu, odnosi się do nich zasada: "jeden kraj, dwa systemy".

Ale to trochę Dawid i Goliat. 8-milionowy Hongkong (po chińsku "pachnący port") to wielkie centrum finansowe i gospodarcze, o znaczeniu globalnym. Wciąż dość spokojne Makau (po chiń. Aomen), o powierzchni zaledwie 30 km kw., z populacją ok. 600 tys. mieszkańców, to najgęściej zaludnione miejsce ma Ziemi. Potęgą jest tylko w jednej dziedzinie - HAZARDU. Obroty tamtejszych kasyn są kilkakrotnie wyższe od Las Vegas!! (w HK ta działalność jest zakazana). A do tego dochodzą wyścigi psów i wyścigi samochodowe.
Hongkong
Hongkong był wydzierżawiony Brytyjczykom na 99 lat; wrócił do macierzy w 1997 r. (Makau 2 lata później). Od 10 tygodni trwają protesty na dużą skalę, połączone ze strajkami, a nawet rodzajem blokady lotniska - jednego z najważniejszych w Azji. Powodem jest projekt legislacji która miałaby zezwolić na ekstradycję mieszkańców podejrzanych o przestępstwa kryminalne do Chin kontynentalnych. Do tego dochodzą żądania dymisji szefowej regionalnej władzy wykonawczej Carrie Lam.

Prawdopodobnie prace nad wspomnianym projektem będą zawieszone, ale ujawniły się napięcia społeczne o skali dotąd nie występującej. Władze w Pekinie doszukują się analogii tej sytuacji do tzw. kolorowych rewolucji w Rosji, do których dochodziło zwłaszcza w niektórych republikach po rozpadzie ZSRR. Sugerują też "ślad amerykański". Wszystko to stanowi dodatkowy element w coraz bardziej napiętych stosunkach USA-Chiny.

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

PREZES PiS w DYGOWIE - PRZEWROTNOŚĆ I OBŁUDA

W minioną sobotę w niewielkiej gminie wiejskiej Dygów pod Kołobrzegiem odbył się kolejny Piknik Rodzinny, którego głównym gościem był Jarosław Kaczyński. Zwrócił się on, co zrozumiałe, o poparcie dla swojej formacji w nadchodzących wyborach parlamentarnych, a także – wychwalając obecnego prezydenta – apelował o reelekcję Andrzeja Dudy w przyszłym roku i to "najlepiej w I turze". Dotychczas udało się to tylko Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w 2000 r.

Ale najważniejsze nastąpiło później. Prezes mówił twardo o konieczności zmiany Konstytucji RP na "potrzebną", tym samym dezawuując obecnie obowiązującą ustawę zasadniczą, przyjętą w ogólnokrajowym referendum w 1997 r. Ta nowa ma jakoby gwarantować "prawdziwą demokrację", "prawdziwą praworządność" i "prawdziwą równość". Dla mnie- jako jednego z 56 członków Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego, która w latach 1993-1997 wypracowała projekt aktualnej konstytucji-te słowa to nie tylko kuriozum, ale i zupełne qui pro quo.

Rzecz w tym, iż ta obecna generalnie sprawdziła się, choć oczywiście nie jest idealna (np. nie mogło w niej być jeszcze odniesień do UE; dziś wydaje się również trochę przegadana: ma aż 243 artykuły). Co więcej, to PiS wielokrotnie ją naruszał (korzystając z posiadanej większości i w Sejmie i w Senacie), co potwierdzały też opinie organów Rady Europy oraz zastrzeżenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu. Szereg postępowań w tej materii trwa. Tylko w niektórych przypadkach udało się temu zapobiec, jak choćby z próbą skrócenia 6-letniej Kadencji I Prezesa Sądu Najwyższego, gwarantowanej art. 183.

Użyłem w tytule dość wyważonych słów :"przewrotność" i "obłuda". W Słowniku  synonimów języka polskiego znajdziemy szereg innych, często ostrzejszych określeń na omawiane zjawisko polityczne, np.: "dwulicowość", "faryzeuszostwo", "kuglarstwo", a nawet "perfidia". Na szczęście niewielkie są szanse polskiej prawicy na zmianę obecnej konstytucji, co wymaga zwłaszcza większości 2/3 głosów w Sejmie. I to niezależnie od tego-jak barwnie rzecz ujął-Michał Szułdrzyński -"czy Gulfstreamy staną się ośmiorniczkami PiS". Z tego punktu widzenia sytuacja z demokracją nad Wisłą jest lepsza niż np. na Węgrzech, gdzie premier Orban dysponuje taką większością konstytucyjną.

Ponad 350 lat temu wybitny francuski myśliciel książę Francois de la Rochefoucauld napisał, iż "obłuda jest hołdem, jaki WYSTĘPEK oddaje CNOCIE". Ale to chyba nie jest polski przypadek.

czwartek, 1 sierpnia 2019

OD BRANDTA DO MAASA

Dziś (1 sierpnia) Polacy nie tylko w stolicy, obchodzili rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Spory o jego sens i ocenę będą toczyły się jeszcze długo. Miało trwać tydzień, a nie ponad dwa miesiące. Zginął kwiat młodzieży i generalnie ok. 180 tys. cywilów. Po upadku Powstania wypędzono pół miliona ludzi, a lewobrzeżna Warszawa została niemal zrównana z ziemią.

Tego dnia oficjalną wizytę składał w Polsce szef dyplomacji Niemiec, dość młody polityk (53 l.), socjaldemokrata Heiko Maas. Wspominam o wieku ponieważ przez długi czas toczyły się dyskusje o tym - czy wraz z odchodzeniem nad Renem pokolenia, które pamięta II wojnę światową młodsi politycy będą kontynuowali linię kanclerza Willy Brandta, który 7 grudnia 1970 r. ukląkł przed pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie, prosił o wybaczenie i zainicjował długi oraz trudny proces pojednania obu naszych społeczeństw.

Moim zdaniem Heiko Maas we właściwy sposób idzie drogą Brandta. Akcentował mocno odpowiedzialność państwa niemieckiego za zbrodnie i okrucieństwa oraz jasno stwierdził, że jest mu wstyd "za to, co Niemcy wyrządzili Polsce".

Heiko Maas (SPD), szef MSZ RFN
W trakcie spotkania z młodzieżą w Muzeum Powstania Warszawskiego użył ładnej formuły, iż dla Niemców "to wielkie szczęście, że możemy żyć z Polakami jako równi partnerzy w zjednoczonej Europie". Opowiedział się ponadto za tym, by wreszcie w RFN powstało miejsce pamięci ofiar wojny i okupacji w Polsce, które stanowiłoby znaczący gest pojednania.

Szereg razy, m.in. w Sejmie, mówiłem o istotnej triadzie występującej w tego rodzaju sytuacjach: "POROZUMIENIE – POJEDNANIE – WYBACZENIE". To skomplikowane i długotrwałe  procesy, na ogół nie poddające się schematycznym ujęciom. Porozumienie generalnie w stosunkach polsko-niemieckich mamy już za sobą, co nie znaczy, że występować już nie mogą znaczące różnice zdań w niektórych kwestiach (vide Nord-Stream 2, czy reparacje). Berlin jest dla Warszawy głównym partnerem gospodarczym (obroty ponad 110 mld. euro) i jednym z kluczowych partnerów politycznych. Proces pojednania jest bardzo zaawansowany, zaś co do wybaczenia to nie ma jednoznacznych jego mierników, ale z pewnością w miarę upływu czasu ono też postępuje.

Polacy słusznie szczycą się tym, że nie mieliśmy nigdy swojego Quislinga (trochę już zapomniany polityk norweski kolaborujący z Hitlerem, który w 1940 r. ogłosił się premierem). Stąd trudno pojąć zapowiedź objęcia patronatem przez prezydenta Dudę uroczystości 75. rocznicy utworzenia Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych – blisko współdziałającej z Wehrmachtem. PAD idzie więc fałszywym śladem obecnego premiera, który półtora roku temu, w trakcie pobytu w Monachium, składał kwiaty na grobach  żołnierzy tej Brygady. Z pewnością dziwią się temu wielce nie tylko żyjący jeszcze powstańcy, ale także sami Niemcy.