Wprost nie mogę uwierzyć w tę niezwykle smutną wiadomość,
która dotarła do mnie przed chwilą. Janek Guz był prawdziwym człowiekiem
lewicy. Wiernym swoim ideałom. Skromnym i angażującym się w batalie na rzecz
ludzi pracy w naszym kraju. Miał zaledwie 63 lata. Przez 15 z nich kierował
Ogólnopolskim Porozumieniem Związków Zawodowych, a wcześniej był jego
wiceprzewodniczącym. Pamiętam Go jeszcze sprzed wielu lat jako swego (bardzo
dobrego) studenta w Akademii Nauk Społecznych w Warszawie. Obserwowałem jak
szybko dojrzewał w działalności społecznej i politycznej, co uwidoczniło się
m.in. w ostatnim okresie Jego pracy w Radzie Dialogu Społecznego oraz w toku
niedawnego, długotrwałego strajku nauczycieli. Głęboko wierzę, że słowa
Horacego "Non omnis moriar" ("Nie wszystek umrę") mają w
tym przypadku szczególnie głębokie znaczenie.
wtorek, 28 maja 2019
poniedziałek, 20 maja 2019
PERSONALIA W UE. UMOCNIENIE POZYCJI TIMMERMANSA
Unia Europejska znajduje się na
politycznym zakręcie i musi stawiać czoła wielu wyzwaniom-zarówno starym, jak i
nowym (m.in. wyraźny wzrost sił populistycznych+nacjonalistycznych, rozwiązanie
kwestii Brexitu). To dość banalne stwierdzenie. Po wyborach do Parlamentu
Europejskiego (nad Wisłą - 26 maja) pierwszą kwestią, tylko na pozór
techniczną, będzie obsada personalna kluczowych stanowisk w UE. To nader trudne
zadanie w związku z potrzebą zapewnienia swoistej równowagi przedstawicieli
"starych" i "nowych" członków, reprezentantów głównych
rodzin politycznych, uwzględnienia kryterium płci, geograficznego itd.
Na niedawnym szczycie unijnym w
rumuńskim Sibiu (Sybinie) Donald Tusk, jako przewodniczący Rady Europejskiej,
wyraził nadzieję, iż uda się już czerwcu uzgodnić kandydatury następców, co
jest możliwe, ale wysoce niepewne. Chodzi nade wszystko o funkcje
przewodniczących: Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej, Parlamentu
Europejskiego, Wysokiego Przedstawiciela ds. Zagranicznych i Polityki
Bezpieczeństwa (kierującego też dyplomacją unijną) oraz szefa Europejskiego
Banku Centralnego z siedzibą we Frankfurcie nad Menem.
Prawdą jest, iż unijne traktaty
nie przesądzają jednoznacznie o sposobie wyłaniania przewodniczącego Komisji
Europejskiej – de facto najważniejszej osoby w UE. Kandydata wybiera
Europarlament (większością głosów) na wniosek Rady Europejskiej, a więc organu
składającego się z szefów rządów lub państw. Ten ostatni przypadek dotyczy
aktualnie Francji, Rumunii i Litwy, co niekiedy może prowadzić do wewnętrznych
konfliktów politycznych (vide formalny "spór o samolot" przed laty
między PO a PiS na tle reprezentacji na szczytach w Brukseli). Niektóre z powyższych
stanowisk można piastować też przez pół kadencji (2,5 roku), co się jednak
zdarza dość rzadko.
DEBATY KANDYDATÓW
W Parlamencie Europejskim (który
niestety nie dysponuje inicjatywą ustawodawczą, ale jego rola stopniowo rośnie)
istnieje obecnie 8 frakcji. W tym tygodniu przedstawiciele 6 z nich, w
większości tzw. Spitzenkandidaten, a więc kandydaci na szefa Komisji (to
pojęcie ukuto przed 5 laty i właśnie wtedy Jean-Claude Juncker, długoletni
premier Luksemburga, jako reprezentant chadeckiej EPP stanął na czele Komisji,
czyli swego rodzaju rządu UE) odbyli publiczną, ciekawą debatę.
Debata kandydatów na szefa Komisji Europejskiej. |
Wzięli w niej udział: Manfred
Weber – od 15 lat niemiecki eurodeputowany, w imieniu Europejskiej Partii
Ludowej, Frans Timmermans, obecnie I wiceprzewodniczący Komisji, z ramienia Partii
Europejskich Socjalistów, Dunka Margrete Vestager z Porozumienia Liberałów i
Demokratów, aktualna komisarz ds. konkurencji, Czech Jan Zahradil z
Porozumienia Konserwatystów i Reformatorów (do tej frakcji należy PiS), Ska
Keller z Zielonych oraz Hiszpan Nico Cue (z zawodu hutnik) z frakcji
Zjednoczonej Lewicy Europejskiej/Nordyckiej Zielonej Lewicy. Realnie biorąc
tylko pierwsza trójka ma szanse na wybór, choć – jak wspomniano – nie ma
żadnego automatyzmu, a ogromną rolę odgrywają szefowie państw i rządów.
Bardzo dużo miejsca poświęcono
migracji. Weber podkreślał, iż to państwa, a nie przemytnicy muszą decydować
kto udaje się do Europy, stąd imperatyw odzyskania pełnej kontroli nad
granicami. Niemal wszyscy mówili o potrzebie solidarności oraz o humanitarnej
odpowiedzialności w sytuacji, gdy zmiany klimatyczne i gospodarcze wpływają na
procesy migracyjne. Powróciła teza o potrzebie wielkiego "planu
Marshalla" dla Afryki i koniecznych przesiedleniach z Syrii. Verstager
kładła akcent na potrzebę wspólnego systemu azylowego.
"CZARNY KOŃ"
TIMMERMANS?
Moim zdaniem najlepiej w tego
rodzaju debatach wypada Frans Timmermans – świetny mówca, z dużym
doświadczeniem międzynarodowym (był m.in. szefem niderlandzkiego MSZ-u). Jest w
najlepszym wieku dla polityka (58), poliglotą i zręcznym polemistą. Ma świetny
kontakt z młodzieżą. Zaprzecza w każdym calu żartobliwemu powiedzeniu o
Holendrach – "jeden Holender to teolog, dwóch to Kościół, a trzech
schizma". Rządząca obecnie nad Wisłą ekipa PiS dorobiła mu "łatkę'
antypolskiego, a jest zupełnie odwrotnie. On po prostu w Komisji Europejskiej
odpowiada za przestrzeganie praworządności w państwach członkowskich UE i
to zadanie traktuje nader poważnie.
Frans Timmermans podczas debaty organizowanej w Warszawie przez kandydatów Koalicji Europejskiej z ramienia SLD. |
Mam okazję znać go od kilkunastu
lat, gdy był – jako deputowany – członkiem delegacji do Zgromadzenia
Parlamentarnego Rady Europy w Strasburgu. Urodził się w Maastricht, co
jest swoistym symbolem "unijności". Często wspomina dom swego
dziadka, który wyzwolili żołnierze gen. Maczka. Bardzo interesuje się
Europą Wschodnią, spędził zresztą kilka lat w Moskwie jako sekretarz
ambasady Holandii – w okresie, gdy rozpadał się ZSRR. Nauczył się wtedy
rosyjskiego. Powtarza konsekwentnie, iż jeśli państwa Europy Wschodniej będą nadal odmawiały
solidarności ws. uchodźców i migracji, to same nie mogą liczyć na solidarność
w innych kwestiach. W czarnym scenariuszu może dojść nawet do niekorzystnych
zmian w funkcjonowaniu systemu Schengen.
Osłabienie w ostatnich latach
pozycji partii socjalistycznych i socjaldemokratycznych w Europie nie
pomagało w zajmowaniu wysokich stanowisk przez ich przedstawicieli. Ale w
tym roku stopniowo następuje pewien przełom. Zwycięstwo (choć skromne) w
Finlandii, ogromny sukces Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej
(PSOE) w wyborach do Kortezów oraz fakt, iż w wyborach do Europarlamentu wezmą
jednak udział Brytyjczycy, co gwarantuje znaczącą reprezentację Labour Party,
oznaczają duże wzmocnienie frakcji Socjalistów i Postępowych Demokratów. To
wzmacnia kandydaturę Timmermansa. Może on też zostać następcą Franceschi
Mogherini z Włoch na funkcji szefa unijnej dyplomacji.
MOŻLIWE NIESPODZIANKI
Obecnie Francja nie ma nikogo na
czołowych stanowiskach w UE. A w grę wchodzą m.in. takie nazwiska, jak Michel
Barnier (były minister spraw zagranicznych i obecny negocjator Unii ws.
Brexitu), Christine Lagarde – stojąca na czele Międzynarodowego Funduszu
Walutowego, czy Bruno Le Maire – aktualny minister finansów i gospodarki.
Pierwsze przymiarki nastąpią
zaraz po wyborach do Europarlamentu, na posiedzeniu Rady Europejskiej. Nota
bene największe szanse na zastąpienie Donalda Tuska na funkcji szefa tej Rady
od końca tego roku mają: odchodząca prezydent Litwy Daria Grybauskaite, i
premier Holandii Mark Rutte. Nie wyklucza się też kandydatury samej Angeli
Merkel, choć zgodnie z dotychczasowymi ustaleniami ma ona być kanclerzem
Niemiec do roku 2021.
środa, 1 maja 2019
BARDZO DŁUGI DZIEŃ 1 MAJA 2004 r.
Od 15 lat pierwszy dzień maja kojarzy się nad Wisłą zarówno
z tradycyjnym świętem ludzi pracy,obchodzonym dla upamiętnienia protestów
robotników amerykańskich w Chicago w 1886r., jak i rocznicą wstąpienia Polski
do Unii Europejskiej.
Nastąpił wówczas finał procesu rozpoczętego 25 maja 1990r,
złożeniem przez nasz rząd wniosku ws.podjęcia negocjacji umowy o stowarzyszeniu
ze Wspólnotami Europejskimi..Kolejne etapy tego procesu są na ogół nieźle
znane.Najważniejsze z nich to:żmudne negocjacje sfinalizowane na szczycie Unii
w Kopenhadze 13 grudnia 2002r.,podpisanie 16 kwietnia 2003r. w Atenach Traktatu
akcesyjnego Polski oraz 9 innych państw przystępujących do UE,a także
referendum akcesyjne 7-8 czerwca 2003r.
Do największego dotychczas rozszerzenia Unii doszło
formalnie na szczycie w Dublinie,gdyż to Irlandia wówczas przewodniczyła
Unii.Wtedy jeszcze Polacy nie stanowili największej mniejszości w tym kraju jak
obecnie,ale wiele elementów łączyło nasze społeczeństwa (religia,rola poetów i
pisarzy, procesy migracyjne,Polka w pierwszym rządzie irlandzkim po uzyskaniu
niepodległości oraz-last not least-upodobanie do mocnych trunków.
Podróż do Dublina
Oficjalna delegacja RP składała się z 4 osób:prezydent
Aleksander Kwaśniewski,premier Leszek Miller,który odegrał kluczową rolę w
negocjacjach,nie tylko w stolicy Danii,Dariusz Szymczycha- sekretarz stanu w
Kancelarii Prezydenta i piszący te słowa jako sekretarz stanu ds. zagranicznych
w KPRM.Ale nie polecieliśmy razem ze względów logistycznych (samolot) i
odrębnych początkowo programów.obu współprzewodniczących delegacji.
Premier (któremu towarzyszyłem) udał się o bladym świcie do
"Worka Żytawskiego" gdzie na tzw. trójstyku (granica Czech,Niemiec i
Polski) odbyło się spotkanie szefów rządów tych trzech państw,a więc z
Vladimirem Spidlią, który wkrótce miał zostać (do 2010r.) czeskim komisarzem
ds. zatrudnienia,spraw społecznych i wyrównywania szans,a także z kanclerzem
Gerhardem Schroederem.
Była w tym spora porcja symboliki.Oto dwa państwa,które
miały (mówiąc łagodnie) skomplikowane historycznie stosunki z Niemcami, wchodzły
do Unii przy znaczącym poparciu RFN.Nota bene cała trójka premierów to byli
socjaldemokraci.W przypadku Polski ten symbol został jeszcze wzmocniony.Otóż w
dalszą drogę udaliśmy się najpierw śmigłowcem wraz ze Schroederem do Lipska,a
potem wspólnie niemieckim samolotem do Dublina. Co więcej-tegoż dnia
Włodzimierz Cimoszewicz jako minister spraw zagranicznych spotkał się na moście
w Słubicach ze swym odpowiednikiem Joschką Fischerem.Najpierw byli po polskiej
stronie Odry,a następnie,wraz z tłumami ludzi (choć Polska nie była przecież
jeszcze formalnie w strefie Schengen) przeszli do Frankfurtu nad Odrą.Granica
już wtedy praktycznie przestała istnieć,a morze piwa wzmacniało tworzącą się
nową jakość wzajemnych relacji.
Szczyt
Ceremonia przystąpienia 10 nowych państw (Cypr, Czechy,
Estonia,Litwa,Łotwa,Malta,Polska, Słowacja, Słowenia i Węgry) do Unii
Europejskiej przebiegła szybko i sprawnie. Irlandzka Prezydent Mary McAlesee
tradycyjnie wydała przyjęcie.Jedynym elementem,który do dziś bywa nietrafnie (a
nierzadko-złośliwie) komentowany było to,że polską flagę na maszt wciągali
wspólnie prezydent i premier.Ale nie było w tym żadnego "wyrywania
sobie" tej flagi,ponieważ wszystko odbyło się wedle starej zasady,iż
"najlepsze są improwizacje dobrze przygotowane'. Tak zostało to ustalone
wcześniej z premierem Irlandii Bertie Ahernem. Ale trzymane było w
tajemnicy,aby nie urazić przedstawicieli pozostałej dziewiątki państw. ,które
były reprezentowane tylko przez jedną osobę-premiera lub (np,
Litwa)-prezydenta). Bez wątpienia mieliśmy do czynienia z gestem Gospodarzy w
stosunku do największego nowego państwa członkowskiego.
Prawdziwe nieporozumienie miało w finale inny charakter.
Otóż Dublin ma dwa lotniska.Tupolew,którym przyleciał Aleksander Kwaśniewski
miał zabrać do Warszawy Leszka Millera i mnie.Ale-wskutek dość typowej pomyłki
językowej
("Poland" i "Holland")- zostaliśmy
przetransponowani śmigłowcem akurat na to drugie.Nie miało to większego
znaczenia,choć opóźniło nasz powrót do Warszawy. Stało się jedynie powodem do
żartów.Na pokładzie (leciał z nami m.in. były przewodniczący Parlamentu
Europejskiego, Irlandczyk Pat Cox) atmosfera była zarazem podniosła i luźna.
Warszawa
Tej nocy wszyscy spali krótko.W Kancelarii Premiera spotkało
się szerokie grono osób mających największy wkład w cały proces akcesji.Z
różnych środowisk, np. obecny był m.in. Adam Michnik.
Wszyscy mieli poczucie ogromnej wagi tego, co się stało.
Finis coronat opus. Następne 15 lat udowodniły-mimo szeregu
zawirowań politycznych-że na naszych oczach zmieniła się historia !
Subskrybuj:
Posty (Atom)