List otwarty do Włodzimierza Czarzastego
Szanowny Kolego Przewodniczący,
W ostatnich dniach otrzymuję wiele pytań -bezpośrednich, telefonicznych oraz mailowych sprowadzających się do tego czy kandyduję w wyborach do Sejmu i Senatu 13 października br.? Odpowiadam otwarcie i ze smutkiem, że chyba nie, ponieważ - ku memu zaskoczeniu i mimo poparcia ze strony struktur SLD na Warmii i Mazurach (m.in. w Olsztynie, Kętrzynie, Szczytnie, Elblągu i Ostródzie) - moje nazwisko nie znalazło się dotąd na listach kandydatów.
Zachowując skromność (choć pamiętam o celnej frazie austriackiej pisarki Marie von Ebner Eschenbach, że „uświadomiona skromność przestaje być skromnością”) pragnę zauważyć, iż jestem jedynym przedstawicielem lewicy (a w ogóle jedną z dwóch osób w Polsce), który dotychczas we wszystkich OŚMIU demokratycznych wyborach do Sejmu-poczynając od roku 1991- uzyskiwał liczbę głosów niezbędną do zdobycia mandatu posła. Zawsze na Warmii i Mazurach. W ostatnich wyborach w 2015r. nie mogłem jednak tego mandatu objąć ponieważ Zjednoczona Lewica nie przekroczyła wymaganego progu 8%. Sam przy tym otrzymałem tyle głosów na liście ZL w Olsztynie ile pozostałe na niej osoby razem wzięte, z których część teraz też ma kandydować na czołowych miejscach.
To nie czas, by pisać o własnych dokonaniach, bowiem zawsze można było zrobić więcej. Wspomnę jedynie o pracy w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego, wieloletnim zaangażowaniu w działalność Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Strasburgu, czy o udziale w głównych negocjacjach ws. akcesji Polski do Unii Europejskiej. Od dawna wyrażałem gotowość kandydowania także w tych wyborach-albo w okręgu 35 (Olsztyn) albo 34 (Elbląg) i to z dowolnego miejsca na liście Lewicy. To niezbyt duże okręgi (odpowiednio 10 i 8 mandatów), w których bardzo trudno o sukces. Zawsze przy tym, tak w SdRP, jak i w SLD, zachowywałem się bardzo lojalnie wobec własnej formacji.
Szanowny Włodzimierzu,
Szczerze mówiąc nie pojmuję dość arbitralnie podjętej decyzji uniemożliwiającej mi udział w wyborach i uważam ją za błędną To głosujący ostatecznie decydują, a ich wyrok będzie ostateczny. Skoro panuje niemal powszechna zgoda, że zbliżające się wybory są najważniejsze dla Polski od 30 lat, to musi bezwzględnie obowiązywać zasada: ”wszystkie ręce na pokład”. W naszych rozmowach usłyszałem głównie kierowany do mnie argument ”Czas na zmiany”. Tak - te zmiany już zachodzą: powstał nowy, trójczłonowy blok Lewicy trójpokoleniowej, a dopiero co przyjęto na Konwencji ciekawy i śmiały program.
Ale finalnie, przy urnie, liczy się siła przyciągania głosów przez poszczególnych kandydatów. I wszyscy, którzy nią dysponują powinni być wykorzystani - bez kombinowania kto komu na liście może „zaszkodzić”. Dlatego postawiłem się do dyspozycji jako przedstawiciel pierwszego pokolenia.
Z życzeniami wspólnego sukcesu
Prof. dr hab. Tadeusz Iwiński
Warszawa 25 VIII 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz