Mimo odwołania przez Donalda Trumpa wizyty w Warszawie i
braku zaproszenia dla Władimira Putina, obchody 80. lecia wybuchu II wojny
światowej bez wątpienia były istotnym wydarzeniem politycznym. Niektórzy goście
zagraniczni ten czas wykorzystali na głębsze zapoznanie się z Polską, jak
choćby hiszpański minister spraw zagranicznych i przyszły szef dyplomacji
europejskiej Josep Borrell, który przyjechał na 4 dni i m.in. udał się do
Treblinki.
Cały czas powinniśmy pamiętać, iż data 1 września 1939r. NIE
jest powszechnie przyjmowana za początek największego dotąd (i oby tak na
zawsze zostało!) konfliktu globalnego. Dla niektórych historyków (i nie tylko z
Italii) jest nią inwazja faszystowskich Włoch na Abisynię (Etiopię) w 1935r. Z
kolei dla Rosjan Wielka Wojna Ojczyźniana zaczęła się od ataku hitlerowskich
Niemiec na ZSRR 22 czerwca 1941r., a dla USA od japońskiego ataku na Pearl
Harbor na hawajskiej wyspie Oahu 7 grudnia 1941r.
|
Frank-Walter Steinmeier w Warszawie 01.09.2019 r. |
Tegoroczne obchody zapadną na długo w pamięć ze względu na
wyjątkowe wystąpienie prezydenta RFN Franka-Waltera Steinmeiera w Wieluniu,
wygłoszone częściowo po polsku, a nawiązujące do historycznych słów kanclerza
Willy Brandta z grudnia 1970r.Prezydent, cytujący także Miłosza, mówił m.in.: "Państwo
niemieckie zawsze będzie wdzięczne za to, że zostało ponownie przyjęte do grona
Europejczyków po tym, co Niemcy wyrządzili mieszkańcom Wielunia oraz milionom
ludzi na naszym kontynencie. Niemcy zawsze będą wdzięczne za walkę Polaków o wolność,
która zerwała żelazną kurtynę i utorowała drogę do zjednoczenia Europy".
Trzeba też zaakcentować obecność kanclerz Angeli Merkel w Warszawie. To
wyjątkowa rzecz, iż dwójka najważniejszych polityków niemieckich razem udała
się za granicę- do Warszawy. Ta twarz Niemiec-najważniejszego gospodarczego i
kluczowego partnera politycznego Polski-uwydatniła się z całą mocą.
Zupełnym zbiegiem okoliczności tego samego dnia, 1 września
br., w dwóch landach na terenie byłej NRD-w Brandenburgii oraz w Saksonii-odbywały
się wybory do regionalnych parlamentów (landtagów). Istniały poważne obawy, iż
rosnąca w siłę eurosceptyczna, nader konserwatywna i antyimigrancka Alternatywa
dla Niemiec (AfD) może pokonać dwie główne, tradycyjne partie-chadecką (CDU) i
socjaldemokratyczną (SPD). Ta formacja, której część członków ma za sobą
przeszłość neonazistowską, jest już od 2 lat reprezentowana w Bundestagu i
dysponuje 92 mandatami spośród 709..Sięga po hasła populistyczne i
antysystemowe, opowiadajac się m.in, za rozstrzyganiem ważnych kwestii w drodze
referendów. Paliwem dla jej pozycji jawi się wciąż obecne w części
społeczeństwa przekonanie, że mieszkańcy byłej Niemieckiej Republiki
Demokratycznej są obywatelami "drugiego sortu" w stosunku do
mieszkańców 10 zachodnich landów.
AfD, będąca zupełnie inną twarzą Niemiec, wprawdzie umocniła
w wyborach swą pozycję i w obu landach stała się drugą co do znaczenia siłą
polityczną, ale do tej pory nigdzie na szczęście nie wygrała. W 4-milionowej
Saksonii (ze stolicą w Dreźnie i z ważnym Lipskiem) zdobyła 27,5%,poprawiając
swój rezultat niemal trzykrotnie w ciągu minionych 5 lat. Tam tradycyjnie
dominują chrześcijańscy demokraci z popularnym premierem landu Kretschmerem, który
niedawno spotkał się w Moskwie z Putinem, Zaprosił go do dobrze mu znanego
Drezna i otwarcie mówi o celowości zniesienia unijnych sankcji wobec Rosji. Z
kolei w 2,5 mln Brandenburgii (ze stolicą w Poczdamie) najsilniejsza jest SPD, ale
koalicja rządząca musi objąć co najmniej 3 ugrupowania. W tej części Niemiec
praktycznie wyeliminowani zostali Wolni Demokraci (FDP) i słabi są Zieloni-w
odróżnieniu od zachodnich landów.
Jak widać sytuacja polityczna u naszych zachodnich sąsiadów
jest dość dynamiczna i wymaga stałej obserwacji. Już wkrótce-bo w listopadzie
tego roku-miną trzy dekady od upadku muru berlińskiego. To wydarzenie i
poprzedzające je procesy, które zachodziły w Polsce były i są ze sobą ściśle
powiązane. To wtedy ostatecznie ukształtowało się nowe oblicze zjednoczonych
Niemiec tak obustronnie korzystne.