wtorek, 12 marca 2019

APEL DO PiS - MEDICE, CURA TE IPSUM

W końcu maja odbędą się w 27 państwach członkowskich UE wybory do 705-osobowego Parlamentu Europejskiego. Jego liczebność z obecnych 751 deputowanych zmniejszy się w związku z  wystąpieniem Wielkiej Brytanii z Unii, choć ostateczna data Brexitu, w świetle ostatnich zawirowań politycznych nad Tamizą, nie jest wciąż znana.

Konwencję wyborczą Prawa i Sprawiedliwości odbywającą się w minioną sobotę w Jasionce pod Rzeszowem dwa zjawiska zdominowały. Pierwsze to próba rządzącej w Polsce prawicy nacjonalistycznej wyznaczenia nowej linii podziału w naszym społeczeństwie. I to bynajmniej nie w kwestiach europejskich. Jarosław Kaczyński de facto uznał ,iż ma nią być obrona rodziny, a zwłaszcza dzieci rzekomo zagrożonych przez ataki środowiska LGBT. Już formuje się swoisty front obrony skupiający m.in. Kościół Rzymskokatolicki oraz urząd nowego, "egzotycznego" Rzecznika Praw Dziecka. Wydaje się, że będzie to trwały, a może nawet kluczowy, element kampanii wyborczej Zjednoczonej Prawicy w ciągu najbliższych tygodni, choć w przyjętej właśnie 12-punktowej tzw. Deklaracji Europejskiej skrywa się on pod skromnym hasłem: "Obronimy prawa rodziny do wychowywania dzieci".

Drugie zjawisko, może słabiej zauważalne w głosach premiera  Morawieckiego i prezesa PiS, ale już "rozgrywane" propagandowo, to próba przekonania obywateli, iż opozycyjna, nadal in statu nascendi na naszym gruncie, Koalicja Europejska jest swoistą zbieraniną polityczną, która po wyborach "rozpierzchnie się" do różnych frakcji parlamentarnych. Zatrzymajmy się przy tej tezie, gdyż jest ona wyjątkowo obłudna i wprost nieprawdziwa. W rzeczywistości to PiS może mieć i już ma spore kłopoty ze znalezieniem przyszłych aliantów, gdyż najważniejszych sojuszników tej partii, czyli torysów brytyjskich, wchodzących dotąd w skład (jednej z ośmiu) frakcji Konserwatystów i Reformatorów (ECR) w ogóle nie będzie w Parlamencie Europejskim. Nie jest więc wykluczone, iż rzymska fraza "Lekarzu lecz się sam" może mieć tu zastosowanie.

ROZKŁAD SIŁ

Z pewnością w państwach unijnych umocniły się w ostatnich latach tendencje oraz ugrupowania eurosceptyczne, populistyczne i nacjonalistyczne. Będą one niestety silniejsze niż dotąd, ale na szczęście nie ma mowy, aby zyskały większość. Poniekąd tradycyjnie tę większość w Parlamencie Europejskim tworzyła i tworzy koalicja Europejskiej Partii Ludowej (EPP, chrześcijańsko- demokratyczna) wraz z socjalistami (S&D), aktualnie jako Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów, którzy dysponują obecnie odpowiednio 217 i 186 mandatami. Według najnowszych sondaży (przy 705 posłach) mogą oni zdobyć odpowiednio 181 i 135 miejsc, a więc do większości niezbędna byłaby koalicja jeszcze z Liberałami i Demokratami (ALDE) i/lub z Zielonymi (prognoza odpowiednio 75 i 49 mandatów.

"Obawy" PiS, iż po wyborach majowych Koalicja Europejska się "rozleci" są zupełnie bezzasadne. W istocie status quo zostanie zachowane. Eurodeputowani z PO i PSL-jak dotąd -pozostaną w Europejskiej Partii Ludowej, zaś-podobnie- z SLD trafią do Postępowego Sojuszu  Socjalistów i Demokratów. Nowoczesna i Zieloni mają też swoje rodziny polityczne ("N"- ALD). Lepiszcze zaś wszystkich członków Koalicji Europejskiej jest wspólne:
- SILNA I NOWOCZESNA POLSKA W SILNEJ UNII EUROPEJSKIEJ, NIE OGRANICZONEJ DO CZASÓW EWG ORAZ STAWIAJĄCEJ SKUTECZNIE CZOŁA STARYM I NOWYM WYZWANIOM.

Dopiero 20 marca okaże się, czy Fidesz Orbana pozostanie w Europejskiej Partii Ludowej, czy też ją opuści bądź zostanie usunięty. Gdyby zrealizował się ten drugi scenariusz (np. w wyniku niespełnienia przez premiera Węgier warunków Manfreda Webera, kandydata EPP na nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej), to nie można wykluczyć utworzenia nowej frakcji, której  trzonem stałyby się: PiS, Fidesz i włoska Liga Matteo Salviniego. W takim przypadku ambitne plany wzmocnienia procesu integracji europejskiej (np. zarysowane w planie Macrona) byłyby zdecydowanie trudniejsze do zrealizowania.

Wszystko to rodzi kolejne niewiadome i potwierdza gorzką tezę, iż w drugiej oraz w kolejnych dekadach XXI stulecia jedyną pewną rzeczą jest NIEPEWNOŚĆ.

Prof. Tadeusz Iwiński blog, blog Iwińskiego, SLD, Iwiński SLD, Tadeusz Iwiński SLD, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Tadeusz Iwiński blog, blog tadeusz iwiński, lewica, lewicy, prof. Iwiński

środa, 6 marca 2019

EUROPEJSKIE MARZENIE PREZYDENTA FRANCJI

We współczesnym świecie targanym tyloma konfliktami oraz sprzecznościami, przepełnionym coraz wyraźniejszymi zjawiskami chaosu, rośnie zarazem tęsknota za planami i wizjami dalekosiężnymi. W istocie tak było zawsze, toteż Georges Duhamel, znany francuski pisarz, słusznie akcentował, że "nie ma wielkiego czynu, który by nie powstał z jakiegoś wielkiego marzenia". Z drugiej strony Nikołaj Gogol znany jest z gorzkiej refleksji, iż :"nie ma nic bardziej żałosnego od niespełnionych marzeń".

Jaką ogromną karierę zdobyło pojęcie "American dream", którego jednym z symboli stała się nowojorska Statua Wolności!.A przed kilku laty zrodził się ruch/obecnie partia "Gruzińskie marzenie", założony przez miliardera Bidzinę Iwaniszwiliego, który niespodziewanie (pamiętam rozmowę z nim w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy w Strasburgu) zwyciężył w 2012r. w wyborach formację Michaiła Saakaszwiliego. Co więcej to "Marzenie" do dziś sprawuje władzę w Tbilisi, choć jego lider (trochę podobnie jak Jarosław Kaczyński) nie pełni obecnie żadnych funkcji państwowych.

Piszę o tym dla banalnego przypomnienia wagi i sukcesu wspaniałego powojennego  projektu "ojców założycieli"  obecnej Unii Europejskiej- Konrada Adenauera, Jean Monneta, Roberta Schumana,Paul-Henri Spaaka i Altiero Spinelli'ego. UE bez wątpienia znajduje się dziś w sytuacji kryzysu, którego symbolami stały się Brexit oraz rosnące  tendencje nacjonalistyczne i populistyczne. Tym bardziej znaczący wydaje się ciekawy i śmiały plan, jaki Emmanuel Macron zaprezentował właśnie w mediach  28 państw członkowskich w tekście "Na rzecz europejskiego odrodzenia". Zasługuje on na poważną dyskusję, gdyż widać iż jest dość spójny i stanowi zapewne rezultat szerszej analizy teoretyków oraz praktyków francuskich.
Ta dyskusja powinna toczyć się zarówno przed niezwykle  ważnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego w końcu maja br., jak i po ich rozstrzygnięciu.

Prezydent Francji (w czasie wyborów upłyną pierwsze 2 lata jego kadencji)-często bezzasadnie wyśmiewany przez polską prawicę- wskazuje, że zdaniem wielu obywateli Europa stała się jedynie "RYNKIEM BEZ DUSZY". Podziela   de facto ten punkt widzenia, bo przecież "rynek  jest  użyteczny, ale nie może nam pozwolić zapomnieć o konieczności granic, które chronią i wartości, które łączą". Macron pisze dalej tak: "Nacjonaliści mylą się, kiedy udają,  że wycofaniem się z Europy bronią naszej tożsamości, ponieważ to właśnie cywilizacja europejska nas łączy, nas wyzwala, nas chroni"(...)MUSIMY WYMYŚLIĆ FORMY NASZEJ CYWILIZACJI W ZMIENIAJĄCYM SIĘ ŚWIECIE. Jest to czas europejskiego odrodzenia. Dlatego też, odporny na pokusy zamknięcia się w sobie i pokusy podziałów, PROPONUJĘ  WSPÓLNĄ BUDOWĘ TEGO ODRODZENIA WOKÓŁ TRZECH AMBICJI: WOLNOŚĆ, OPIEKA I POSTĘP.

Przedstawiony tekst jest "gęsty" i zawiera wiele (może nawet zbyt dużo) ciekawych oraz konkretnych propozycji. Są wśród nich: utworzenie Europejskiej Agencji Ochrony Demokracji, odnowa strefy Schengen, wspólna policja graniczna, Europejski Urząd ds. Azylowych, Europejska Rada Bezpieczeństwa Granicznego, nowe rozwiązania w zakresie polityki obronności, reforma polityki konkurencji i polityki handlowej. Co ważne-ustanowienie osłony społecznej gwarantującej każdemu pracownikowi takie samo wynagrodzenie w tym samym miejscu pracy oraz "EUROPEJSKIE WYNAGRODZENIE MINIMALNE  dostosowane do każdego kraju i omawiane zbiorowo każdego roku". Jak widać niektóre z tych propozycji są NIEMAL REWOLUCYJNE i nasuwa się naturalnie pytanie o ich realność w dającej się przewidzieć perspektywie.

Ambitne plany odnoszą się ponadto do imperatywu ochrony środowiska i właściwej polityki klimatycznej (m.in. powołanie Europejskiego Banku Klimatycznego  oraz Europejskiej Inspekcji Sanitarnej). Za trafną uważam propozycję ukierunkowania polityki Unii, "o ile zamierza  ona odgrywać rolę światową ,NA AFRYKĘ, z którą . powinniśmy zawrzeć pakt przyszłości" .Od siebie dodam, że na Czarnym Lądzie mamy obecnie 54 państwa z populacją 3-krotnie większą od tej w UE po Brexicie, zaś  wyzwania związane np. z polityką migracyjną dotyczyć będą tego właśnie kontynentu.

Francuski prezydent chciałby "kuć żelazo póki gorące" i idzie jeszcze dalej. Proponuje więc, aby do końca tego roku ,wspólnie z przedstawicielami instytucji europejskich  i państw  członkowskich zwołać Konferencję dla Europy,
Miałaby ona "zaproponować wszystkie zmiany niezbędne dla naszego projektu, bez tabu, nawet bez tabu rewizji traktatów. Konferencja ta powinna zaangażować panele  obywatelskie, wysłuchiwać pracowników akademickich, partnerów społecznych, przedstawicieli religijnych i duchowych. Zdefiniuje ona harmonogram działań dla Unii Europejskiej, przekładając  te główne priorytety na
konkretne działania".

W tym miejscu ponownie rodzi się pytanie o wykonalność takiego założenia, zwłaszcza w przewidywanym  czasie, nie mówiąc o wymaganej zgodzie przyszłych uczestników na takie procedowanie. Wystarczy przypomnieć, iż do tej pory nie udało się osiągnąć porozumienia np. ws. ostatecznych warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Nie chcę przeto być nadmiernym sceptykiem,ale lubię powiedzenie Johna F. Kennedy'ego że "lepsze są nieprzyjemne prawdy niż przyjemne iluzje".

Zbyt mało czasu upłynęło,by zanalizować reakcje na propozycje Macrona..Są one  zróżnicowane,choć raczej pozytywne,ale w sumie nie ma ich zbyt wielu,szczególnie jeśli chodzi o oficjalne stanowiska.

Donald Tusk poparł zwłaszcza propozycje mające na celu ograniczanie wpływów zagranicznych na procesy wyborcze w UE i wskazał, że kilka innych jest już " na tapecie" Komisji Europejskiej. Wicekanclerz Niemiec Olaf Scholz wyraził zadowolenie,iż  nie dominuje sceptycyzm, a  akcent położony jest na zwiększenie spójności unijnej i potrzebę konkretnych działań. Niektórzy uważają, iż proponuje się tworzenie zbyt wielu nowych instytucji. Wiceszef parlamentarnej frakcji SPD w Bundestagu Achim Post (od lat blisko współpracujący z SLD) skrytykował pasywność kanclerz Merkel w obszarze polityki unijnej i nieco złośliwie zauważył, że "w przeszłości nierzadko hamowała ona inicjatywy Macrona".

Zupełnie nie dziwi mnie, że najbardziej krytycznie, a nawet obraźliwie o planie prezydenta Francji  wypowiadają się politycy PiS i z pewnością podobna będzie reakcja całej nacjonalistycznej europejskiej prawicy. Przecież wyjściowa teza autora jest następująca: "nigdy od czasów II wojny światowej Europa nie była tak bardzo potrzebna. A jednocześnie nigdy nie była tak bardzo zagrożona", a ma na myśli jednoznacznie siły nacjonalistyczne i populistyczne, Wprawdzie nie wymienia on żadnych nazwisk, ale europoseł prof. Ryszard Legutko odczytał je w wywiadzie dla portalu wpolityce.pl sam bezbłędnie: To Jarosław Kaczyński, Victor Orban i Matteo Salvini. A propozycje Macrona są dlań :"ekspresją jakiegoś niezrównoważenia".

Ten ogromny kontrast uświadamia znaczenie stawki, o jaką toczyć się będą najbliższe wybory europejskie!


Prof. Tadeusz Iwiński blog, blog Iwińskiego, SLD, Iwiński SLD, Tadeusz Iwiński SLD, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Tadeusz Iwiński blog, blog tadeusz iwiński, lewica, lewicy, prof. Iwiński

poniedziałek, 4 marca 2019

DULKIEWICZ I SZCZERSKI

Z pierwszej niedzieli marca (poza tradycyjną Manifą) w pamięci zostaną dwa wydarzenia  mogące mieć szersze znaczenie dla krajowej sceny politycznej.

Pierwsze to wybory prezydenta Gdańska, które odbyć się musiały po tragicznej  śmierci Pawła Adamowicza. Przytłaczające zwycięstwo Jego długoletniej współpracownicy  Aleksandry Dulkiewicz jest gwarancją kontynuacji dotychczasowej linii politycznej oraz umacniania obrazu stolicy Pomorza jako miasta "wolności i solidarności". Niepokój budzi wszakże 12-procentowy wynik przedstawiciela nacjonalistycznej prawicy Grzegorza Brauna, nawet jeśli mogła go poprzeć jakaś część elektoratu PiS. Przecież na tego polityka  w wyborach na prezydenta Polski w 2015r. oddało głos zaledwie 0,83% osób.

Drugie wydarzenie to pozornie drobiazg, a mianowicie kuriozalna wypowiedź sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta dr. hab. Krzysztofa Szczerskiego na temat sytuacji nauczycieli domagających się słusznie podwyżek swoich niskich uposażeń. Jako rozwiązanie zaproponował on rezygnację  "z celibatu" jakoby powszechnego w tym środowisku, posiadanie potomstwa  i w rezultacie skorzystanie z premii 500+ na każde dziecko. Wywołało to zrozumiale oburzenie-tym bardziej, iż nauczyciele poważnie rozważają podjęcie akcji strajkowej, również w związku z chaotyczną i fatalnie przygotowaną reformą systemu edukacji. A jej autorka, niezwykle z siebie zadowolona, wybiera się na dodatek do Parlamentu Europejskiego!

Czy to niestosowne żarty czy utrata słuchu społecznego? Z pewnością jest to klasyczny przykład jaki miał na myśli już w XVI stuleciu wybitny francuski myśliciel Michel Montaigne pisząc, iż: "każdy z nas mówi czasem głupstwa, ale nieznośne są tylko głupstwa wypowiadane uroczyście". 

To zjawisko szerzy się coraz bardziej w szeregach czołowych polityków obozu rządzącego. Zwierzchnik ministra Szczerskiego prezydent Duda dopiero co obwiniał sędziów Sądu Najwyższego o działania anarchizujące, zaś premier Morawiecki w sposób niezwykle dziwaczny dawał wykładnię historii najnowszej, m.in. w odniesieniu do tzw. żołnierzy wyklętych. A przecież wciąż  pamięta się oddawanie przezeń hołdu kolaborującej z hitlerowcami Brygadzie Świętokrzyskiej. ITD, ITP...

piątek, 1 marca 2019

PRZEDWYBORCZE KŁOPOTY NETANJAHU

Na 40 dni przed wyborami do Knessetu (9 kwietnia)  prokurator generalny Izraela Avichai Mandelblit, po dwóch latach śledztwa, zapowiedział postawienie premierowi Benjaminowi Netanyahu trzech poważnych zarzutów – ws. korupcji, oszustw finansowych oraz nadużycia zaufania. To komplikuje naturalnie kampanię jego nacjonalistyczno-prawicowej partii Likud ("Zjednoczenie") – tym bardziej, iż nowo powstała formacja konserwatywna "Biało-Niebiescy" (od kolorów flagi narodowej), na czele której stoją były szef sztabu armii Benny Gantz i były dziennikarz telewizyjny Yair Lapid, zajmuje pierwsze miejsce w sondażach.

Ale nic nie jest jeszcze przesądzone, a trwająca batalia o miejsca w 120-osobowym Knessecie (próg wyborczy 3,25%) – niezwykle zacięta i wyrównana."Bibi", jedyny dotąd premier urodzony po proklamowaniu niepodległości Izraela w 1948r., ubiega się już o piątą kadencję szefa rządu. To absolutny rekord, bo to nader doświadczony i sprytny polityk, który wychodził już z wielu opresji. Likud dysponuje sporymi możliwościami koalicyjnymi,  m.in. z partiami religijnymi, a ze swoim hasłem "Wielkiego Izraela" (obejmującego strefę Gazy, Zachodni Brzeg Jordanu, Synaj, całą Jerozolimę) znajduje poparcie wielu Żydów z obszaru dawnego ZSRR. Sprzeciwia się przy tym powstaniu państwa Palestyńskiego bez czego nie będzie przecież pokoju na Bliskim Wschodzie.

Netanyahu konsekwentnie zaprzecza wszelkim zarzutom, odrzuca wnioski opozycji o dymisję, zaś sam o ataki na siebie oskarża lewicę i media. Ma duże poparcie Żydów amerykańskich (w USA spędził kilka lat, m.in. na studiach, a ponadto był ambasadorem w Waszyngtonie i przy ONZ), szczególnie Trumpa.

Nawet, gdy zarzuty zostaną postawione, a Likudowi udałoby się zbudować większościową koalicję, to Netanyahu może jeszcze trwać na czele rządu..Przykład byłego premiera Olmerta jest tu pouczający. Jeśli przegra, to raczej NIE będzie można użyć w tym przypadku pięknej maksymy Michela de Montaigne, iż: "Bywają porażki przynoszące więcej zaszczytu niż niejedno zwycięstwo". A po ostatnich zawirowaniach w relacjach polsko-izraelskich chyba mało kto nad Wisłą roniłby łzy.