Według exit polls Prawo i Sprawiedliwość zachowa (niestety)
bezwzględną większość w Sejmie (239 mandatów). Więcej będziemy wiedzieli
dopiero w poniedziałek około południa. To sytuacja prawie analogiczna do
tej, która istniała przez ostatnie 4 lata (240 mandatów). A propos-jedyny
przedstawiciel Mniejszości Niemieckiej tradycyjnie głosuje za formacją
sprawującą władzę.
Ale jak wiadomo "prawie" robi często znaczną
różnicę. W tym przypadku jest nią przede wszystkim powrót lewicy (SLD+Wiosna+Razem) do parlamentu (wg sondaży 11,9% głosów i 43 mandaty w Sejmie). W
mniejszym stopniu dotyczy to przekroczenia progu wyborczego przez prawicową
Konfederację (wstępnie-6,4% głosów i 13 mandatów) na czele z
"niezniszczalnym" Januszem Korwinem-Mikke, którego dobrze pamiętam
jeszcze z czasów studenckich jako ciekawego analityka brydżowego (też barwnie i
oryginalnie opisującego zmagania na tym polu).
Nową jakością polityczną tego dnia są natomiast rezultaty
wyborów samorządowych na Węgrzech.Sensacją bowiem stał się wynik batalii o
kluczowe stanowisko mera Budapesztu. Kandydat zjednoczonej opozycji Gergely
Kapacsony (44l.) pokonał przedstawiciela rządzącego dotąd niepodzielnie
Fideszu - partii najbliższej programowo PiS oraz sercu Jarosława
Kaczyńskiego. Nawiązując do dzisiejszych powyborczych słów Grzegorza Schetyny, iż
"w Warszawie nie będzie Budapesztu" można mieć nadzieję, że za
jakiś czas u naszych "bratanków" dojdzie do jakościowej zmiany
politycznej, choć Orban dysponuje większością konstytucyjną w parlamencie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz