Za kilka dni upłynie rok od momentu, gdy – po
odejściu Witolda Waszczykowskiego – dość niespodziewanie – ministrem spraw
zagranicznych został Jacek Czaputowicz. Profesor politologii, zajmujący się
głównie problematyką bezpieczeństwa – wyważony w swych ocenach. Był też przez
kilka lat urzędnikiem państwowym – w MSZ (m.in. szefem Akademii
Dyplomatycznej). Kierował ponadto Krajową Szkołą Administracji Publicznej.
Działał w opozycji, był również internowany.
Jego nominację na szefa polskiej dyplomacji
Jarosław Kaczyński ocenił jako "eksperyment" i od tego momentu
głównym celem działań Czaputowicza stało się chyba udowodnienie prezesowi PiS, iż
ów eksperyment się udał. Radykalizował się bardzo szybko, co widać było m.in.
po decyzjach personalnych (vide szereg dziwacznych nominacji ambasadorskich),
czy swoistej finalizacji "dekomunizacji" w resorcie.
Nota bene daje się wyraźnie zauważyć dziwną
prawidłowość w ciągu 3 ostatnich lat, że poszerza się grono osób dobrze wykształconych,
czasem ludzi nauki, którzy w ekipie PiS jakby zatracili poprzednią umiejętność
analizowania rzeczywistości w sposób wszechstronny – na rzecz podejścia
jednowymiarowego, a czasem zwyczajnie czarno-białego. Wystarczy wymienić
wicepremiera, prof. Piotra Glińskiego – znanego niegdyś socjologa (od poglądów
którego niedawno odcięli się koledzy z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN),
czy szefa gabinetu Prezydenta dr. hab, Krzysztofa Szczerskiego (dawny UJ).
Co ma z tym wspólnego Michel de Montaigne – wybitny
filozof francuski z XVI stulecia, racjonalista i sceptyk, autor słynnych
"Prób"? Był on też znany z licznych niebanalnych bon motów i
aforyzmów. Mój ulubiony to ten, iż: "Każdy z nas mówi czasem głupstwa, ale
nieznośne są jedynie te wygłaszane uroczyście". Otóż min. Czaputowicz, po
sromotnej porażce usiłowań zablokowania kandydatury Donalda Tuska na drugą
kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej (słynne głosowanie 27:1), udzielił
wywiadu tygodnikowi "Do Rzeczy" ,w którym twierdził, iż były premier
został wybrany niezgodnie z prawem
Teraz szef MSZ poszedł znacznie dalej – w
najnowszym wywiadzie dla dziennika "Polska" doszedł do wprost
rewolucyjnego wniosku, że "nie kwestionujemy legitymacji Donalda Tuska,
nie uznajemy go jednak za przedstawiciela Polski". Na koniec przeszedł już
sam siebie: "był on reprezentantem Niemiec, choć może nieformalnym". Pomijam
już fakt, że profesor politologii powinien wiedzieć, że przewodniczący Rady
Europejskiej nie jest przedstawicielem żadnego państwa, zaś Polskę w tym
organie reprezentuje aktualny premier, czyli obecnie Mateusz Morawiecki.
Kolejne wydania prac Montaigne'a powinny tę
absurdalną wypowiedź Czaputowicza podawać w przypisie jako świetną ilustrację
niektórych jego tez.
Prof. Tadeusz Iwiński blog, blog Iwińskiego, SLD, Iwiński SLD, Tadeusz Iwiński SLD, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Tadeusz Iwiński blog, blog tadeusz iwiński, lewica, lewicy, prof. Iwiński
Prof. Tadeusz Iwiński blog, blog Iwińskiego, SLD, Iwiński SLD, Tadeusz Iwiński SLD, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Tadeusz Iwiński blog, blog tadeusz iwiński, lewica, lewicy, prof. Iwiński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz