Zaskakująca decyzja Trumpa – wycofanie ok. 2 tys. żołnierzy
amerykańskich z północno-wschodniej części Syrii. Argument: pokonanie ISIS. To
faktyczny sukces ekipy w Damaszku i osobiście prezydenta Baszira al-Assada oraz
wspierających go Rosji i Iranu.
Lekka krytyka tego ruchu ze strony Europy Zachodniej oraz, co
znamienne, Pentagonu i wielu wojskowych, którzy optowali za pozostawieniem na
miejscu części kontyngentu. To spowodowało rezygnację sekretarza obrony Jima
Mattisa i to w wyjątkowej formie-otwartego listu do Trumpa. Główni przegrani to
syryjscy Kurdowie - chciałoby się powiedzieć "jak zawsze", bo ten
ponad 20-milionowy naród żyjący na terytorium 5 państw, któremu sto lat temu
obiecano niepodległość w traktacie w Lozannie (nierzadko Kurdowie powoływali
się na przykład Polski)-mimo wielu wysiłków- jej się nie doczekał. To oni, jako
Syryjski Front Demokratyczny (przy wsparciu żołnierzy USA w listopadzie 2017r.
oswobodzili Rakkę- stolicę tzw. Państwa Islamskiego. Sami są od początku na
celowniku Turcji.
Chciałbym się mylić, ale wojna w Syrii w istocie-zapewne w
nieco innej formie- będzie jeszcze długo trwać. Nie ma w niej
"świętych". Putin ma rację z formalnego punktu widzenia,gdy mówi: "Amerykanie
są tam nielegalnie" jako że Assad jako szef legalnej władzy (wprawdzie
naruszającej wielokrotnie prawa człowieka) wojska rosyjskie do swojego kraju
zaprosił. Też ciekawe, iż Trump – uzasadniając swą decyzję- powiedział: "nie
będziemy policjantem Bliskiego Wschodu". Na ten temat można napisać
niejedną książkę, dokładając się do wielu już istniejących!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz