"Ludzi jest dużo, a ludzi brak" mawiał klasyk. Gdy
patrzymy dziś na listę 96 osób, które zginęły w tym tragicznym wypadku pod
Smoleńskiem, to coraz bardziej ma się świadomość ogromnej straty, jaką poniosło
polskie społeczeństwo.
W różnym stopniu znałem większość z nich, ale szczególnie mi
bliska była trójka wybitnych polityków lewicy: Izabela Jaruga-Nowacka, Jolanta
Szymanek-Deresz i Jerzy Szmajdziński. W piątek poprzedzający tę katastrofę
zbiegiem okoliczności wielu z nas było na pogrzebie intelektualisty i człowieka
kultury licznych talentów KTT, który odbył się na warszawskich Powązkach.
Wieczorem zatelefonował do mnie Jurek Szmajdziński, aby potwierdzić nasz
wspólny wyjazd spod siedziby SLD na ul. Rozbrat w Warszawie w poniedziałek
bardzo wcześnie rano do Ełku i Olsztyna, na inaugurację Jego kampanii
prezydenckiej. "Zamiast" tego mogliśmy już tylko w Olsztynie uczcić
pamięć wszystkich ofiar.
Z tymi, którzy wówczas zginęli Polska byłaby inna, zapewne
LEPSZA. Inaczej też potoczyłyby się m.in. losy lewicy. Non omnis moriar...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz